Początki bankowości internetowej sięgają raptem połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku (przyznajcie: to tak niedawno, a brzmi jak…), ale my już nie wyobrażamy sobie, że kiedyś nie dało się wykonywać operacji bankowych w sieci i z każdym drobiazgiem trzeba było udać się do placówki stacjonarnej albo na pocztę. Najpierw Amerykanie a potem Finowie i Szwedzi postanowili ułatwić sobie życie i umożliwili swoim obywatelom obsługę konta przez internet. Polacy nie pozostawali w tyle – pierwszy polski bank w sieci miał premierę u schyłku lat dziewięćdziesiątych, a więc tym razem nie ciągnęliśmy się w światowym ogonie. Nie sam fakt istnienia banków w sieci jest jednak tematem tego posta, a bezpieczeństwo. Wciąż jeszcze wielu z nas, użytkowników nowych technologii i pasjonatów życia w wirtualu, zapomina o podstawowych zasadach bezpieczeństwa.
Widziały gały, co brały
Więc widziały (a raczej – nie…) że transmisja danych nie była szyfrowana (protokół SSL – Secure Socket Layer). Nie widziały i weszły na stronę gwarantując sobie tym samym wyciek danych. Wciąż wielu użytkowników lekceważy pojawiający się przed adresem własnego banku symbol kłódki, powiadamiający, że przesył danych jest szyfrowany. Zapominamy PIN, hasła ustawiamy niedbale, nie zmieniamy ich co sugerowane 30 dni. Nie zwraca naszej uwagi fakt, że dzwoni do nas rzekomy przedstawiciel banku i domaga się dodatkowych informacji czy natychmiastowej weryfikacji danych pod karą zablokowania konta. Działamy impulsywnie, wierząc, że bank w internecie to bank bezpieczny. Tymczasem bezpieczeństwo naszych pieniędzy zależy od nas samych.
Nie siedź jak… w trawie
Z drugiej strony – nie powiadamiamy banku o fakcie, że ktoś się nami kontaktował. Nie weryfikujemy informacji. Nie dociekamy, czy rzekomy konsultant naprawdę reprezentuje instytucję finansową, której powierzyliśmy swoje pieniądze. Wierzymy na słowo. Nie stosujemy się do wskazówek jak bezpiecznie podejmować pieniądze z bankomatu. Liczymy na to, że nam akurat nic się nie przytrafi. Bankowość internetowa, bankowość zdalna to rewelacyjne rozwiązanie pod warunkiem, że korzystamy z niego świadomie, nie narażając się na ataki hackerów i innych amatorów cudzych walorów. Finansowych, oczywiście.