Jak nie wyhodować w domu niejadka? Można zacząć tak:
- nie zmuszamy do jedzenia, wychodząc z założenia, że jeszcze żadne dziecko nie zagłodziło się na śmierć
- nie przemycamy znienawidzonych składników pożywienia (szpinak, buraczki, marcheweczki) udając, że to wcale nie jest to, tylko ci się malutki wydaje
- podsuwamy tylko zdrowe przekąski licząc na to, że któraś okaże się dla malucha jadalna
- zachęcamy do współpracy w kuchni – może gotując nabierze apetytu
- nie robimy szopek ani cyrku z posiłków – żadnych latających łyżek ani jedzenia za członków rodziny do szóstego pokolenia
- pozwalamy dziecku zjeść tyle, ile chce i odejść od stołu
- nie dajemy jedzenia ani za karę, ani w nagrodę – to fatalna metoda; człowiek je, żeby żyć i tyle
Raz się uda, a raz nie.
Co wtedy?
Można przeczekać. Zrobić dziecku morfologię i uznać, że skoro zdrowe, to niech sobie kaprysi.
Ale można też posłuchać innych mam i wypróbować kolejne przepisy, które chwyciły w przypadku ich niejadków. Czasem jest tak, że w domu maluch jeść nie chce, a kiedy pójdziemy w gości – zajada ze smakiem. Namówmy ciocię, do której idziemy, żeby podała nam swoje tajemne przepisy. A może będzie skłonna pokucharzyć z naszym niejadkiem? Może malec łyknie bakcyla i po powrocie do domu zaciągnie nas do kuchni?
Cokolwiek będzie, cokolwiek się stanie, pamiętajmy, że lepiej dać niejadkowi do schrupania jedną soczystą marchewkę, niż paczkę herbatników albo jakiś różowy serek homogenizowany, w którym producent przemyca pół tony cukru. Dieta dla dziecka, które nie lubi jeść nie może polegać na tym, że pchamy w dziecko cokolwiek, żeby tylko mieć złudzenie, że przecież zjadło. Nie o to chodzi! To właśnie niejadki powinny dostawać najlepsze kąski, najwartościowsze. W ich diecie nie powinno pojawiać się nic zbędnego.
Kombinujcie mamy niejadków, kombinujcie aż… padniecie. A pewnego dnia dziecko obudzi się i jak gdyby nigdy nic zażąda śniadanka. Taki scenariusz także jest możliwy…