Takie toto malutkie, że nie wiadomo jak do ręki wziąć, żeby nie uszkodzić. A jakie słodkieee…
Pamiętacie tego kocura, który rozwala się teraz bezczelnie na waszej ukochanej kanapie, jak był malusieńkim kociaczkiem? A potem młodym kotem – młodym i gniewnym, gryzącym i drapiącym? Jasne, że pamiętacie. I te dylematy: która karma dla młodych kotów jest najwłaściwsza? Która najzdrowsza? A którą nasz pupilek pokocha? Bo jakby mu nie smakowała, to my gotowi jesteśmy natentychmiast galopem gnać po inną.
Pamiętacie te oczy?
Karma dla młodych kotów musi być doskonale zbilansowana. Zwłaszcza dla tych, które nie wychodzą z domu i nie polują. Nie możemy ich przyzwyczajać do porywania szynki z talerza czy wyjadania resztek. Kocia karma jest inna niż nasze ludzkie jedzenie. Kot potrzebuje innych składników odżywczych, w innych proporcjach. A jeśli jeszcze trafi się wam egzemplarz z wrażliwym żołądkiem albo nerkami – kocia dieta stanie się centrum waszego życia.
Tak więc ten tłusty kocur zalegający na kanapie był kiedyś taaaki malutki i taaaki słodki. Rozkochał się w karmach z drobiem i łososiem i tak mu do dzisiaj zostało. Saszetki czy puszki – obojętne. Kawałki mięsa w sosie czy mus – obojętne. Nawet kiedy robię obiad dla siebie i kroję filety z kurczaka albo oporządzam rybę, musi skosztować. Byle znajome smaki i zapachy.
Z karmy dla młodych kotów wyrasta się szybko. Już roczny kot, to kot dorosły. Jeśli został wykastrowany, zapewne je inną karmę, niż w przypadku kota nieoperowanego. Tak czy siak, jest to już karma dla kotów dorosłych. Rok… Koty rosną bardzo szybko i czasem żal, że już nie ma się w domu takiej puszystej mięciutkiej kuleczki. Ale za to dorosły kot jest spokojniejszy, można go wreszcie wziąć na ręce bez ryzyka zadrapania, chętniej siada na kolanach, daje się drapać za uszkiem… Maluch wyrywa się jak szalony i wciąż bryka. A jak się stawia…