Nie, nie będzie to tekst o urządzeniach, które agent Mulder podebrał kosmitom w poprzednim odcinku. To będzie tekst dla tych z was, którzy dość już mają poszukiwania miejsca dla klasycznego odkurzacza, który kurz zbiera tak sobie, zajmuje sporo miejsca, śmierdzi i na dodatek trzeba w nim wymieniać paskudne brudne worki jednorazowe, albo, co gorsze, czyścić worek wielokrotnego użytku. Od samego myślenia od tych sprawach robi się człowiekowi gorzej i sprzątanie znów odsuwa się w czasie.
Co nowego ludzkość wydumała w kwestii zasysania paprochów? Dużo!
- Odkurzacz centralny
Tak naprawdę to cały złożony system rur i gniazd ssących ukrytych w ścianach. Instalację wykonuje się podczas budowy domu, jeśli zamarzymy o takiej później – czeka nas spory remont.
Jednostka centralna, czyli zbiornik na kurz, znajduje się np. w garażu, na strychu czy innym wybranym przez nas pomieszczeniu gospodarczym. Opróżnia się ją kilka razy w roku. Odkurzacz centralny jest cichy, czysty, dobry dla alergików i oddaje nieocenione usługi w dużych, piętrowych domach.
2. Odkurzacz bezprzewodowy
Klasyczny, mały, ładowany w bazie, w której dokujemy do po każdej akcji, jest nieoceniony w mieszkaniu, w którym dywanów mało, za to okazji do naśmiecenia sporo – czyli tam, gdzie są małe dzieci i domowe zwierzęta. Tam właśnie wciąż coś się przewraca i wysypuje. Niechcący. Jeśli dodatkowo wybierzemy model cyklonowy, wszystkie brudy wpadną do pojemnika, który po każdym użyciu trzeba opróżnić i wymyć.
3. Odkurzacz samojezdny
Opcja dla osób nie-na-wi-dzą-cych sprzątania. Klikasz i obłędny dysk sam rusza w tany. Niczym latający spodek znaleziony przez Muldera oblatuje okolicę, zbiera kurz i ląduje znów w schowku. Jest cichy, precyzyjny i… stanowi atrakcję dla kotów, które lubią sobie na takim ustrojstwie pojeździć.
Wciąż jeszcze masz sentyment do tego rzęcha, który zalega ci w szafie?