Tak, wiem – teraz każdy ma zmywarkę. A może to tylko złudzenie…? Tak czy siak, każdy musi czasem przepłukać trzy kubeczki, dwie szklaneczki i widelczyk. I wtedy się raczej zmywarki nie uruchamia. Można oczywiście odkładać naczynia do zmywarki przez kilka dni, ale… Cóż, wtedy lepiej jej już nie otwierać bez maski pegazki na twarzy. Myjemy więc naczynka i odkładamy – no gdzie? Na blacik albo na ścierkę. Oba pomysły nietrafione: blat nasiąka, rozwarstwia się , pleśnieje. Ścierka nie jest żadną zaporą, chyba że macie specjalną matę do ociekania. Tylko pamiętajcie – trzeba ją zawsze po użyciu wysuszyć. A najlepiej kupić mały ociekacz do naczyń i sztućców.
- ociekacz drewniany/bambusowy
Estetyczny, ładny, świetnie się komponuje z rustykalną kuchnią, ale ma krótki żywot. Nawet najlepiej zaimpregnowane drewno pęcznieje, odkształca się, pleśnieje. Wybierajcie więc modele tanie, żeby można je było często wymieniać. Model na zdjęciu jest składany, kiedy więc nie jest potrzebny, chowamy go na dno szuflady. I nie ma pojemnika na ściekającą wodę – czyli i tak musicie postawić go na specjalnej macie.
- ociekacz plastikowy
Jak widać – ze stalowym rusztem i pojemnikiem na wodę. Plastikowe korytko łatwo utrzymać w czystości i opróżnić. Dzięki uchwytom można go także przestawiać z miejsca na miejsce. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby postawić go bezpośrednio w komorze zlewozmywaka, choć do tego celu najbardziej nadają się akurat ociekacze wyłącznie stalowe.
- ociekacz stalowy
Zazwyczaj ze stali nierdzewnej albo malowanej proszkowo. Nierdzewność bywa dyskusyjna, zwłaszcza jeśli model ma metalową tackę na ociekającą wodę, która lubi szybko korodować. Ten widoczny na zdjęciu nie ma – woda wędruje wprost do zlewu. Unikamy bałaganu na blacie, nic nie szpeci naszej designerskiej kuchni.
Naprawdę warto kupić ociekacz do naczyń. Jeśli nie mamy cierpliwości, żeby każde naczynie po umyciu wytrzeć do sucha i odłożyć na miejsce, a nie lubimy zacieków i smug, najlepiej odstawić umyte szklanki i kubki do góry dnem na ociekacz.