Emigracja zarobkowa ma się dobrze. Wbrew systematycznym obwieszczeniom rządzących, mnóstwo młodych i starszych Polaków decyduje się zaczynać od nowa – rezygnują z pracy w kraju i szukają zatrudnienia tam, gdzie słowo „pensja” oznacza „pobory wystarczające na godne życie”. Termin parias robi zawrotną karierę, a obok niego – prekariat. Prekariusze pracują, bo wpojono im, że praca czyni życie sensownym, ale zarabiają tyle, żeby nie umrzeć z głodu. Żadnych oszczędności, odkładania na czarną godzinę – tyle, żeby opędzić najpotrzebniejsze życiowe sprawy. I nagle, gdzieś przy przekładaniu tej żałosnej kasy z kupki na kupkę, pojawiają się, podesłane przez znajomych, ogłoszenia o pracy w Holandii. I zapala się człowiekowi lampka: czy już do końca życia ma być tak fatalnie? Może jednak warto wyjechać za chlebem?
Dlaczego nie mogę znaleźć pracy?
Poszukiwanie pracy jest w Polsce zajęciem frustrującym. Czasem można odnieść wrażenie, że między etatem kasjera a etatem managera nie ma nic pośredniego. Więc albo bierzesz cokolwiek, byle zarabiać, albo musisz mieć bardzo wysokie kwalifikacje i dryg do korporacyjnego wyścigu szczurów. Bolączką szukających pracy pozostaje fakt, że wielu rekruterów i/lub pracodawców wprawdzie zamieszcza ogłoszenia, ale nigdy nie wysyła informacji zwrotnej. Sformułowanie „skontaktujemy się tylko z wybranymi kandydatami” skutecznie odcina osoby szukające zatrudnienia od informacji o tym, dlaczego na dane stanowisko nie pasują. Ogłoszenia o pracy w Holandii są więc jak prezent: pojawiają się na wyspecjalizowanych stronach internetowych wraz z ofertami pomocy.
Osoby, które przetarły już szlak nie tylko stanowią rzetelne źródło ogłoszeń, ale także podpowiadają jak poruszać się po holenderskim rynku pracy, żeby ogarnąć wszelkie dokumenty oraz w pierwszym okresie pobytu nie popaść w konflikt z prawem i płynnie wejść w nowe środowisko.
Determinacja finansowa bywa bardzo motywująca. Kiedy już doszło się do ściany, warto przestać kręcić się w kółko i spróbować wyjść poza utarte koleiny: człowiek pracuje, żeby żyć, a nie żyje, żeby pracować. W Polsce niestety cały czas pokutuje ta druga prawda…