Oczywiście nie. Ale można kupić dobrą polisę ubezpieczeniową. Aby tego dokonać, musimy znać się choć minimalnie na specyfice rynku ubezpieczeń. Nie jest to sprawa prosta, ale jeśli zamierzamy być dla agenta ubezpieczeniowego partnerem do rozmowy, a nie wodzonym za nos klientem, któremu można wcisnąć wszystko – pora na krótki kurs. Słownik elementarnych terminów branżowych to absolutne minimum wiedzy, którą wchłonąć warto, aby skutecznie negocjować zakup polisy.
- UBEZPIECZENIE to produkt, który przyszliśmy nabyć do zakładu ubezpieczeń – PZU czy Aegon. To świadczenie wypłacane nam w sytuacji, w której określone zdarzenie losowe sprawi, że stracimy środki potrzebne do życia albo ulegną one znacznemu ograniczeniu.
- AGENT UBEZPIECZENIOWY to pośrednik, który w imieniu zakładu ubezpieczeń zawrze z nami umowę ubezpieczenia albo będzie w jej zawarciu pośredniczył. Możemy powierzyć mu informacje bez obawy o ich los – obowiązuje go tajemnica zawodowa.
- ŚWIADCZENIE to środki (pieniądze lub rzeczy) wypłacane osobie ubezpieczonej z tytułu zawartej umowy, kiedy zajdzie zdarzenie losowe objęte umową.
- SZKODA to uszczerbek, strata. Może mieć charakter materialny lub niematerialny (szkoda osobowa).
- WYŁĄCZENIA OCHRONY UBEZPIECZENIOWEJ to są to przypadki zdarzeń, za które zakład ubezpieczeń na podstawie umowy ubezpieczenia (ogólnych warunków ubezpieczenia) nie odpowiada.
Bez względu na to, w którym zakładzie ubezpieczeń wykupimy polisę, musimy wiedzieć jakie informacje przekazuje nam agent. Szczególnie istotna jest wiedza dotycząca wyłączeń. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że każdy zakład ubezpieczeń ustala własną listę wyłączeń – lista ta może być inna w przypadku PZU, inna w przypadku Aegon. Może najbardziej zależy nam na objęciu ochroną ubezpieczeniową tych szkód, które akurat podlegają wyłączeniu? Po drugie dlatego, że jeśli nie doczytamy warunków umowy, nie ma odwrotu – kiedy doznamy uszczerbku i będziemy liczyć na świadczenie okaże się, że nie dostaniemy pieniędzy, a negocjacje nie wchodzą w grę. Trzeba było przeczytać umowę do-kła-dnie – powie agent i będzie miał rację.
Umowy ubezpieczeniowe są długie, ale zawsze trzeba je czytać od deski do deski. A potem dopytywać, prosić o doprecyzowanie. Obowiązuje żelazna zasada: nie podpisujemy dokumentów, dopóki nie mamy pewności, że to jest polisa skrojona na miarę naszych potrzeb.