Praca w domu to nie jest siedzenie w kapciach i piżamie, choć zdarzają się dni, kiedy da się i tak. Chyba najprzyjemniejsze jest właśnie to, że nie musisz co dnia wyglądać wyjściowo i pędzić z wywalonym jęzorem, żeby zdążyć na określoną godzinę. Jednak z tego niemuszenia nie wynika wcale fakt, że freelancer co dnia snuje się w gaciach, z tłustymi włosami, obłędnym wzrokiem i trwoni czas. Freelancer to osoba maksymanie zorganizowana i wewnątrzsterowna – nikt nie dyszy mu w kark, nikt go nie popędza (poza dedlajnem…), a jednak w znakomitej znakomitej większości przypadków udaje mu się dokończyć zlecenia w terminie.
Kanapa nie powinna i nie może stać się wyłącznym miejscem pracy freelancera chociażby ze względu na… ergonomię miejsca pracy. Jeśli nie masz swojego biurka i wygodnego krzesła, w końcu dopadną cię bóle przeciążeniowe, parestezje i inne przykre dolegliwości charakterystyczne dla osób pracujących przy komputerze w nieodpowiednich warunkach.
Najlepszy pomysłem jest zorganizowanie domowego biura – home office. Biuro w domu nie musi być duże. Nie ma konieczności organizowania osobnego pomieszczenia, choć tak jest najwygodniej. Ale i kąt pokoju, w którym wszystkie nasze „pracowe” rzeczy znajdą swoje stałe miejsce jest dobry. Ważne, żeby biurko, krzesło oraz podkładka pod mysz były prawidłowo skonfigurowane. Kolejna rzecz to dobre oświetlenie. I półki, schowki, tablice korkowe – wszystko, co potrzebne do przechowywania/przypinania, eksponowania „papierów”.
Domowe biuro powinno spełniać takie same warunki jak to poza domem. Tylko wtedy wrażenie bycia w domu, a nie w pracy nie będzie przeszkadzało w wykonywaniu obowiązków służbowych. Home office to przestrzeń, w której wprowadzacie własne porządki i nic nikomu do tego. Nawet największy w domu stół nieszczególnie nadaje się to takich rozwiązań, bo tu akurat swoje pampetle znoszą wszyscy domownicy.
Indywidualizacja i optymalizacja miejsca pracy to warunek naszej efektywności. Wtedy naprawdę nie ma znaczenia czy biurko stoi w home office, czy w open office.