Nosi cię? Zapisz się na kurs językowy. Tylko może nie na angielski. Na angielski zapisujesz się co roku i mógłbyś sobie już dać spokój. Mówisz, rozumiesz, co do ciebie mówią, czytasz w oryginale, filmy oglądasz bez lektora… Wiem, zawsze można język podszlifować, ale może poszukałbyś czegoś innego.
Wśród jesiennych kursów językowych zawsze nęciły mnie te online – nie musi człowiek wychodzić z domu, uczy się w swoim tempie, a efekty są lepsze, niż można by oczekiwać. Zajęcia obywają się od ósmej rano niemal do północy. Ja w tym roku postawiłam na szwedzki online – nie, jeszcze nie wiem czy mam plany emigracyjne. Na razie mam plany edukacyjne i chciałabym odwiedzić przyjaciół w Sztokholmie.
Zawsze, kiedy zaplanuję jakiś wyjazd zagraniczny, staram się nauczyć przynajmniej podstaw języka. Wiem, że przyjaciele wszędzie mnie zabiorą, że będą moim głosem, a mnie właściwie wystarczyłby angielski. Ale lubię, może z szacunku dla innych kultur, znać podstawy języka ludzi, których kraj jadę podziwiać. Szwedzki online to idealne rozwiązanie: nie zmarnuję jesiennych wieczorów na seriale, a kiedy nadejdzie wiosna, ruszę w świat. Mam już doświadczenie z elearningiem, więc same procedury mam opanowane. Nęci mnie całodobowy dostęp do ćwiczeń i możliwość natychmiastowego sprawdzania ćwiczeń oraz uzyskiwania prawidłowych odpowiedzi. Dla mojej grupy mogę pozostać anonimowa, ale mogę też wejść z nimi w kontakt – ja wolę jednak ten kontakt. Każdy kurs to szansa na poznanie ciekawych ludzi.
Angielski online okazał się pomysłem trafionym. Dziś nie mam już oporów przed rozmową z obcymi – najwyżej się pomylę. Liczę na to, że internetowy kurs szwedzkiego okaże się takim samym hitem. Kurs, który wybrałam, ma osiem poziomów zaawansowania – ja zaczynam oczywiście od zera. Chwilowo lekcje obywać się będą wieczorami w łóżku, ale nie wykluczam, że kolejny stopień zaawansowania osiągnę już leżąc z laptopem na jakiejś piaszczystej plaży pod palmą. Trzymajcie mocno kciuki!
Szwedzki online? Fritt inträde!
