Tak, wiem – wisi nad nami jak miecz Damoklesa. Ale promienie słońca zmieniają kąt padania i nagle okazuje się, że nie tylko wydobywają plamy na kuchennych szafkach ale także, że przez szyby widać… no właśnie niewiele widać. Jeśli mieszkacie w mieście, w którym smog nie daje żyć; macie dzieci, które łapami dotykają szyb i kota, który robi na nich (na szybach – nie na dzieciach…) pieczątki nosem, to mycie was nie ominie. Nasze mamy i babcie robiły z mycia okien cały skomplikowany rytuał, tymczasem sprawę można załatwić szybko i bezboleśnie.
Od środka szyby przecieramy często, ale mycie całych okien urządzamy zwykle po zimie i na zimę. Jak zabrać się za tę nielubianą czynność, żeby wszystko poszło szybko i sprawnie?
Kupujemy:
- rękawiczki ochronne – gumowe albo silikonowe
- dużą rolkę chłonnych ręczników papierowych
- dwie-trzy ściereczki z mikrofibry
- dowolny płyn do „mycia wszystkiego” – taki jakiego używamy przy okazji wszystkich innych domowych porządków, może to być nawet zwykły płyn do mycia naczyń
O czym pamiętać:
- mycie okien to brudna robota: zabieramy się za nią, kiedy nikt nie zawraca nam głowy; kot spacyfikowany w transporterze, dzieci w placówkach; nie zakładamy na siebie wyjściowego dresiku – i tak po robocie wszystko pójdzie do prania
- nie czekamy na upał, nie szarżujemy na mrozie
- zaopatrujemy się w stabilną drabinkę albo stołek oraz buty na antypoślizgowej podeszwie; ostrożnie z balansowaniem na parapecie – nawet parter bywa zdradliwy
- zaczynamy od tego co najbrudniejsze: wszelkie zakamarki framug, parapety zewnętrzne, same framugi; myjemy ścierką mikrofazową przy pomocy płynu do naczyń – dobrze odtłuszcza
- kiedy wszystko poza szybami jest już czyste, zabieramy się za szyby z zewnątrz: jeśli są bardzo brudne (osad, ślady po łapach, rozgniecione owady) używamy zestawu jak wyżej a potem, na koniec przecieramy je czystą ściereczką namoczoną – uwaga! – tylko w wodzie. I na koniec osuszamy papierowym ręcznikiem
- powtarzamy zabiegi na szybach wewnętrznych
Koniec zabawy. Roboty, znaczy. Takie mycie powtarzać można często. Ścierki wrzucamy do pralki na 60 stopni, ręczniki zniknęły w koszu. Pozamiatane 😉