Lato. Leżysz kołami do góry. Dziatwa szaleje w basenie. Wentylator cicho mruczy. Kot nie mruczy – prawie gotuje się w trawie, w której zaszył się przed upałem. Nikomu nic się nie chce. Do czasu, bo kiedy wieczorem upał zelżeje, wszyscy poczują się głodni. Za dnia człowiek tankuje hektolitry wody, sączy zimne piwo (wzmagające apetyt…), pogryza słone paluszki tudzież owoce; tu coś skubnie, tam coś skubnie. Ale wieczorem żołądek dopomina się o swoje. I wtedy zamów pizzę. Albo zamów pizze. Liczba mnoga wydaje się bardziej odpowiednia – głód po dniu spędzonym w basenie, nad rzeką czy w lesie może okazać się większy, niż przypuszczaliście.
Dobra pizza? Proszszsz…
– dobra pizza przywożona jest ci wprost do domu; chciałoby się rzec: podstawiana pod nos; tylko nie bądź wredny: podczas gdy ty leżałeś plackiem/martwym bykiem/odłogiem, ktoś zasuwał przy gorącym piecu – wybacz kurierowi małe opóźnienie, wiele osób pokłada w nim nadzieję, śpieszy się człowiek jak może…
– latem wybieraj lżejsze modele włoskiego specjału: Włosi także są zdania, że im mniej składników tym lepiej; zamów pizze w ilości sztuk dwóch-trzech i niech każda będzie dwuskładnikowa, zamiast zamawiać jedną z dziesięcioma i dodatkowym sosem; zjedzenie latem pizzy kebab z dodatkowym sosem czosnkowym na noc to dla żołądka straszne obciążenie!
– nie popijaj pizzy kolejnym gazowanym napojem, bo będziesz miał noc z głowy: jako ten wąż z „Małego księcia”, który pożarł węża boa, będziesz leżeć i trawić – bezsenność gwarantowana! Plus wzdęcie w pakiecie. Raczej zrób sobie kubek aromatycznej herbaty.
Czy jesteś sobie w stanie wyobrazić czasy, w których nie dało się zamówić pizzy do domu? Oczywiście samodzielne wykonanie pizzy nie jest trudne – choć rzadko efekt finałowy będzie tak doskonały jak ten wychodzący spod ręki doświadczonego pizzera – ale latem kucharzenie w upał to ostatnia czynność, na którą ma się ochotę. Na stanie przy kuchni będzie czas jesienią, kiedy znów zamarzą nam się tłuste bigosy, żurki na zakwasie, schabowe z kapustą…