Jesień. Jeszcze piękna i złota, jeszcze właściwie resztki lata, ale poranki i wieczory już ciemne i zimne. Nie da się, o feeelancerska braci, wyskoczyć wprost z łóżeczka i przyspawać się do komputera. Optymalnie byłoby w ogóle z łóżka nie wychodzić, ale dobrze wiem, że aby osiągnąć stan skupienia na pracy, trzeba jednak zmienić miejsce pobytu. Nie oznacza to jednak, że koniecznie trzeba zasiąść przy biurku. Równie dobrym miejscem pracy jest kanapa, pod warunkiem jednak, że stosujemy zasadę 3K.
KOC
Kiedy długo siedzisz w jednej pozycji najbardziej marzną dłonie i stopy. Ciepły polarowy koc zapewni komfort termiczny, bez którego trudno zebrać myśli i jeszcze trudniej być kreatywnym. Oczywiście z tym zapewnianiem komfortu nie można przesadzić, bo… uśniecie. Nie da się jednak ukryć, że na kanapie można znaleźć wygodną pozycję – taką, że nie dokucza kręgosłup i pracuje się przez to dłużej i w większym skupieniu.
KOT
Kot działa na freelancera wyciszająco i relaksująco. Kiedy siadasz do pracy nabuzowany, bo klient sam nie wie, czego chce i zamiast kolejny raz poprawiać tekst należałoby napisać go od początku, a dopięty na ostatni guzik projekt znów nie znajduje uznania w oczach korpo-centrali, zaproś do współpracy kota. Niech śpi obok, mruczy i grzeje. Kiedy wyciągniesz rękę i dotkniesz kociego futra, połowa stresu spłynie po tobie jak woda po kaczce.
KAWA
A może siadasz do pracy śnięty jak ryba? W takim wypadku nie okład z kota, a kawa. Dobra kawa. Z ekspresu. Nie żadna plujka (po turecku) czy rozpuszczalna, po których ewentualnie poczujesz wzmożone drżenie kończyn i chęć na skrócenie doczesnych mąk marudnego klienta – aromatyczna duża biała z odrobiną ciemnego cukru. Solidny kubek, który starczy na 5 tysięcy znaków ze spacjami 😉
Jesienna zasada 3xK naprawdę działa. Wszak człowiek pracujący jako wolny strzelec może modyfikować swoje miejsce pracy bez konieczności konsultowania tej decyzji z szefem.